wtorek, 11 listopada 2014

Zgnieciona karteczka

Od ostatnich wydarzeń  w klinice minął ponad miesiąc. Sławek wciąż nie mógł pogodzić się ze śmiercią ich cudownego synka. Jednakże najbardziej przeżywała to Agnieszka. Nie ma się jej co dziwić. Kiedy matka straci swoje dziecko dochodzi do siebie dużo dłużej. Nie było szans na dalsze badania. Wszystko zostało zaniechane. Ich grupa również się zmniejszyła. Kiedy usłyszeli krzyk Eli natychmiast wszyscy pobiegli do pokoju pielęgniarek. Sławek otworzył drzwi kiedy szwendacz wgryzał się w szyję Eli. Nie było dla nich żadnego ratunku. Szwendacz został uderzony w głowę. Próbowali zatamować krwotok ich przyjaciółki, choć wszyscy wiedzieli że to da im tylko kilka dodatkowych minut na pożegnanie. Stracili ją. Nie mogli jej pomóc. Następny dzień spędzili na kolejnych pogrzebach. Najtrudniejsze jednak było pochowanie małego Franka, który miał całe życie przed sobą. Nikt nie mówił tego głośno, ale wszyscy wiedzieli, że Agnieszka obwinia się za całe wydarzenie. Gdyby Franek poszedł razem z nimi.. gdyby nie został sam. Prawdą okazało się stwierdzenie, że nigdy nie można się czuć zbyt pewnym. Nawet we własnym schronieniu. Zapewne do końca życia o tym nie zapomną. 

Pierwsze tygodnie bez Franka i Eli były dla wszystkich koszmarem. Najbardziej jednak dla Tomka, któremu brak nogi strasznie przeszkadzał w funkcjonowaniu. Mężczyzna, który część swojego życia spędzał na siłowni, utrata nogi nie ułatwiała życia. Stracił jaką kolwiek chęć do życia, funkcjonowania w obecnym świecie. Stracił ją do tego stopnia, że pewnego niedzielnego popołudnia Sławek znalazł go powieszonego na klamce drzwi balkonowych. Grupa bardzo się zmniejszyła, a do tego podupadła na zdrowiu psychicznym. Kiedy grupa traciła chęć do funkcjonowania szwendacze coraz częściej zaglądały do ich okien. Pojawiło się ich coraz więcej. Czasem wieczorami słychać było przemarsz hord w kierunku zachodnim. Szurały swoimi stopami i starały się przejść jak najwięcej. Mały szmer wewnątrz budynku alarmował je ze wzmożoną siłą. Jednakże po wszystkich wydarzeniach grupa głównie siedziała w pokoju dowodzenia i patrzyła się w ściany. Czasem Sławek z Mariuszem wybierali się na tak zwany obchód w celu sprawdzenia czy żadnemu szwendaczowi nie udało się wedrzeć do środka. 
-Czy mogę mieć pytanie? - delikatnie zapytał Mariusz
-Jasne stary, wal
-Zastanawiałeś się nad tym skąd w laboratorium wziął się ten szwendacz? Mam na myśli, jak Franek został ugryziony? Przecież gdy kopaliśmy groby, to wszystko dobrze zabezpieczyliśmy. Drzwi były zamknięte, a dzieciak leżał w pokoju dowodzenia. Przecież szwendacze nie umieją otwierać drzwi.. jeszcze..
-Myślę o tym cały czas. Myślisz, że ktoś nas obserwuje? 
-Nie wiem. Może jednak drzwi się otworzyły, było wietrznie.. ale może powinniśmy zostawić jakieś pułapki lub coś takiego? Albo lepiej patrzeć co się dzieje wokół nas? 
-Dobrze mówisz, ale jeśli ktoś nas obserwuje.. to będzie wiedział, że zostawiliśmy pułapki. Myślę, że wypadałoby obserwować nasze otoczenie i szwendaczy. 
-Jeśli ktoś się zbliża do naszego budynku musi być niewidoczny dla szwendaczy..
-I to mnie najbardziej martwi... 

Po powrocie do laboratorium wcale nie zdziwiło ich, że Agnieszka nie zmieniła swojej pozycji przez cały ten czas kiedy ich nie było. Sławek zostawił Mariusza ze swoją żoną a sam wskoczył na piętro, by jeszcze raz uważnie przejrzeć pokoje. Jeśli są obserwowani a może nawet ktoś był w budynku podczas ich nie obecności. Zastanawiający był również fakt, że generator padł właśnie wtedy kiedy zginął Franek, następnego ranka jak gdyby nigdy nic wystarczyło podłączyć kilka kabelków i wszystko wróciło do normy. Ewidentnie ktoś ich obserwował, a nawet majstrował w ich urządzeniach. Można by podejrzewać kogoś kto tu wcześniej pracował. Ktoś musiał wiedzieć jak obsługiwać takie maszyny, ale generatory przeważnie są konstruowane na takiej samej zasadzie. 

Sławek wchodził do poszczególnych pokoi na piętrze i z każdego wychodził tak samo zawiedziony. Nie znalazł nic, żadnej poszlaki, która wskazywałaby, że ktoś był tu przed nim. Po godzinie sprawdzania wrócił do pokoju dowodzenia. 
-Pora przygotować coś do jedzenia.. macie jakieś życzenia?-  delikatnie zażartował Sławek
-Chyba nie mamy zbyt dużego wyboru- odpowiedziała Agnieszka 

To było pierwsze zdanie jakie wypowiedziała w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Sławek już prawie zapomniał jak brzmi cudowny głos jego żony. Stwierdził, że teraz musi być już lepiej, że wszystko będzie dobrze. Kiedyś się ułoży, a świat wróci do normy. Może wtedy postarają się o nowe dziecko i postarają się wypełnić pustkę po Franku. Choć wiedział, że nigdy tak nie będzie. Franek zawsze pozostanie w ich sercu. 

Mariusz obserwował przez okno szwendaczy. Szukał kogoś, czegoś co zwróciłoby jego uwagę. Czegoś co zasugerowałoby, że są obserwowani. Jedyna osoba jaka go obserwowała obecnie to była Agnieszka, która wciąż siedziała w tej samej pozycji. Prezentowała tak zwaną postawę zamkniętą. Ręce skrzyżowane na piersi. Jedna oparta płasko, druga zwinięta w pięść. Wiedział, że jest jej ciężko. Nawet nie próbował sobie wyobrażać jak to jest stracić tak małe dziecko. Od kilku dni wokół budynku kręciło się mało zombiaków, tak jakby zmieniły swój tor. Dlaczego wcześniej podróżowały tędy tak ogromne hordy? Może coś w ich pobliżu tak je interesowało? Może gdzieś wybuchło jakieś "ludzkie" powstanie.. 

Po zjedzonym posiłku, nastąpiło to co zawsze. Czyli Sławek wyruszył z Mariuszem na obchód budynku. Znowu zajęło im to ponad godzinę. Kiedy wrócili do pokoju dowodzenia, ku ich zdziwieniu Agnieszka stała na środku pokoju. Ale nie płakała, była zdeterminowana.. i ciągle gniotła coś w prawej ręce. 
-Kochanie? coś się stało? 
-Od dłuższego czasu jesteśmy obserwowani.. 
-Co Ty mówisz? 
-Franek.. oni go zabili.. bo chcą mnie..
-Co? Kochanie uspokój się, to nie Twoja wina..
Sławek podszedł do żony, żeby ją pocieszyć, przytulić. Przeraziły go słowa żony. Myślał, że jest lepiej, a tu wychodzi, że się jej pogarsza.. Kiedy próbował się zbliżyć odepchnęła go..
-Zostaw.. i przeczytaj to! 

Rzuciła w jego stronę, coś co wcześniej mocno gniotła w prawej ręce. Kiedy rozprostował papierową kulkę, i zaczął czytać momentalnie poczuł serce w swoim gardle..
-Sławek, do cholery co to jest? - krzyczał Mariusz
-Powiedz mi lepiej kiedy to znalazłaś!? Dlaczego tego nie pokazałaś? I do cholery było tego więcej?!
-Było w spodenkach Franka..
-Co? Czy Ty wiesz co zrobiłaś?! 
-Sławek! Pokaż mi to! 

Sławek rzucił Mariuszowi kartkę, a sam zaczął biec do drzwi wejściowych. Tak jak się spodziewał drzwi zostały otwarte i grupa uzbrojonych ludzkich szwendaczy pod przykrywką* wpadła do środka. Zanim zostali schwytani Mariusz zdążył wypuścić kartkę na podłogę. 

Skoro nie chciałaś nas słuchać, masz za swoje. Wiemy o Twoich badaniach na ciężarną szwendaczką. Dajemy Ci czas na oswojenie. Dokładnie za miesiąc mamy nadzieję, że będziesz gotowa do współpracy. 
                                                                                                                      Pozdrawiamy Naukowcy


******
-Cały czas próbuje złapać tą "stację" z której nadawała Lidia, ale bezskutecznie.. 
-Zauważyłaś, że coraz mniej mijamy szwendaczy? - zapytał Kamil
-Tak, bardzo mnie to dziwi.. Zaczynam czuć się bezpieczna i zbyt pewna..
-Pamiętasz, że jak zaczynamy się tak czuć to tylko wróży coś niedobrego? 
-Tak i bardzo się tego boję, ale wiesz co?
-Nie? 

Sara wskazała palcem przed siebie.
-Widać już cel naszej podróży.
Niebo było dziś wyjątkowo pogodne. Czuć było nocny przymrozek. Na niebie było tylko kilka chmurek, które starały się ominąć szpicę Pałacu Kultury. W dzisiejszych czasach każdy chce przetrwać... 



***********
Dziękuję, że jesteście.
Uważajcie na szwendaczy!
* pod przykrywką
- mam tu na myśli umorusanie się wnętrznościami, aby być niewidocznym dla szwendaczy

niedziela, 2 listopada 2014

24h

Moja doba jest za krótka..

Jeśli ktoś nadal tutaj zagląda to bardzo was przepraszam, ale obecnie muszę zawiesić blogi. Nie wyrabiam się z obowiązkami. Może to problem z moją organizacją.. nie wiem. Nie chce wrzucać notek robionych na szybko... bo nie o to tutaj chodzi. Powinnam wrócić w najbliższym czasie. Chociaż zastanawiam się czy nie lepiej dla was byłoby żebym zrezygnowała z pisania. Notki raz na miesiąc to raczej nie jest "poprawnie" prowadzony blog. 

Czas pokaże.. 

Mam nadzieję, że niedługo wrócę. 

Uważajcie na szwendaczy!