-Nie mogę uwierzyć, że przez Ciebie zginał nasz syn! Do cholery! Mogłaś mi powiedzieć o jakichś głupich kartkach!
-Ale jest mu dużo lepiej na tamtym świecie. Nie musi się martwić o jutro...
-Ty chyba jesteś nie normalna?
Od tragicznych wydarzeń minął tydzień. Podczas burzowej pogody Agnieszka straciła syna i połowę swojej drużyny. Żeby tego było mało została porwana przez grupę uzbrojonych ludzi po same zęby. Niestety wiele wydarzeń spowodowało, że zostali z mężem sami. Reszta współpracowników została delikatnie mówiąc uznana za króliki doświadczalne i delikatnie pozbawiona życia. Może delikatne to złe słowo. Po prostu grupa naukowców wstrzyknęła im preparat do usypiania psów i o dziwo zadziałało. Może nie było to zbyt humanitarne ale co począć. Mówiąc, że pozostali we dwójkę.. w tym też jest trochę zaprzeczenia. Sławek nie potrafi wybaczyć, że jego własna żona pozwoliła na śmierć ich ukochanego syna. Gdyby były to normalne czasy już dawno wystąpiłby o rozwód a całą tą sprawę zgłosił tam gdzie trzeba, ale jak wiadomo od jakiegoś czasu nie ma już tamtych czasów i trochę trudno domagać się swoich praw w świecie pełnym zombie. Mężczyzna ma dwie możliwości. Może po prostu zapomnieć o sprawie i udawać, że nic się nie stało, albo może iść w swoją stronę i spróbować uciec. Jednakże jest to dość trudne, bo podróżowanie w pojedynkę nie sprawdzi się na dłuższą metę, a po drugie od tygodnia są zamknięci w piwnicy i tylko dwa razy w ciągu dnia ktoś schodzi, żeby podać im wodę i coś do jedzenia. Nie ma mowy o niczym ciepłym, albo o dwóch porcjach. Dostają puszkę mielonki i muszą się nią jakoś zająć. Woda, którą dostają też nie jest zbyt pierwszej jakości, a tym bardziej nie ma mowy o czystej źródlanej wodzie. Jest co jest nie warto narzekać. Dlatego postanowił zostać z Agnieszką, ale o miłości nie ma mowy, o wspieraniu tym bardziej. Jednakże podróżowanie razem też jest pewnego rodzaju problemem dlatego, że nigdy nie wiadomo co ubzdura się w głowie tej dziewczyny. Może pewnego dnia się nie obudzi bo stwierdzi, że pora na niego, że tam po drugiej stronie jest lepiej. Kolejną możliwością jest to, że sama sobie coś zrobi.. I tak źle i tak nie dobrze...
-Masz jakiś plan na nasze życie?
-Sławek, nie będę oszukiwać, że mogłam inaczej rozwiązać tą sprawę, ale myślałam, że blefują. Przecież nie zabili by dziecka tylko dla kilku odczynników do ich laboratorium
-Nie chcę Cię martwić, ale właśnie to zrobili! Nie mogę uwierzyć, że mi nic nie powiedziałaś. Kiedy to się zaczęło?
-Mniej więcej wtedy jak zaczęliśmy robić wyprawy po przedmioty dla dziecka i po nowych zombie do badań. Jednego dnia wyruszyliście na zwiady a ja zostałam sama z Frankiem i Elą.
Na dźwięk imienia swojego zmarłego syna Sławek westchnął głęboko i powstrzymywał łzy, które same cisnęły mu się do oczu. Najgorsze było to, że dla Agnieszki to wszystko wydawałoby się jest zwykłym zdarzeniem. Nic szczególnego. Tydzień temu zamordowali mi dziecko..
-... Koło 15 usłyszałam charakterystyczne pukanie do drzwi, myślałam, że to wam się coś pomyliło i chcieliście wejść głównym wejściem. Dlatego poszłam na balkon, żeby wyjrzeć o co chodzi. Kiedy już weszłam na balkon to zobaczyłam na dole dwóch mężczyzn w wojskowych strojach moro, którzy oddalali się od naszego wejścia, jeden z nich się obrócił i pokazał kartkę, którą schował pod kamieniem przy najbliższym drzewie. Powiedziałam Eli, że idę na chwilę na dwór i żeby zajęła się Frankiem.
-Co było napisane na tej kartce?
-Zwykła informacja, że potrzebują kilku odczynników, które na pewno są w naszym laboratorium i że chcą nawiązać współpracę i nawet oferują nam schronienie. Podpisane przez jakiegoś profesora Jana, ale wątpię żeby kartkę złożył osobiście..
-Ahah czyli treść takiej karteczki w ogóle nie wydała Ci się na tyle ważna, żeby mi o niej powiedzieć?
-Stwierdziłam, że to tylko głupie gadanie i że było ich tylko dwóch więc pewnie już nigdy nie wrócą.
-Nie mogę w to uwierzyć... Ile razy jeszcze przychodzili?
-Jeszcze tylko dwa. Na ostatnim była informacja, że chcieli po dobroci, ale skoro mi nie pasuje to, spowodują, że zmienią zdanie. W rogu kartki było napisane, żebym strzegła syna.
-No kurwa! Ty idiotko! Ktoś Ci jawnie grozi, a w sumie Twojemu synowi, a Ty mnie o niczym nie informujesz a tym bardziej zostawiasz syna samego w laboratorium podczas pogrzebu?
-Nie krzycz na mnie! To było najlepsze wyjście.
-Chyba kpisz!
-A poza tym myślałam, że pozamykaliście drzwi i nie będzie możliwości żeby dostali się do środka..
-Ty naiwna... drzwi zamknęliśmy, ale równie dobrze mogli wejść balkonem.. Czy Ty chociaż widziałaś co zrobili naszemu synowi? Obejrzałaś go?
-Tak.. miał ślady po ukłuciach..
-Czyli trucizna..
-Myślę, że to mogła być szczepionka, nad którą pracują
-Wiesz coś o tym, czy zmyślasz?
-W drugim liście pisali, że pracują nad jedną i dlatego potrzebują odczynników ode mnie.
-Wybacz, ale po tym co usłyszałem nie mam ochoty zamienić z Tobą słowa. Ale wiesz co jest najgorsze?
Agnieszka bez słowa podniosła głowę i czekała na odpowiedź męża.
-Że chroniłaś swoją dupę i nigdy nie kochałaś swojego syna..
-Nie mów tak! Jak możesz tak mówić?
-Powiedz mi jaka matka pozwoliłaby na śmierć swojego syna, która matka zasłoniłaby się ciałem swojego maleńkiego synka? ... albo wiesz co? Nic już nie mów.
Małżeństwo nie odzywało się do siebie przez kolejne kilka dni. Jedyna rozmowa jaką prowadzili to, była to rozmowa z żołnierzem, który przynosił im jedzenie. Można by wnioskować, że trochę się z nim zaprzyjaźnili, ponieważ to on powiedział im o śmierci ich przyjaciół/współpracowników.. Sławek przeżywał to ogromnie, Agnieszka nie wykazywała żadnego zainteresowania.
- Nie mogę uwierzyć, że masz w dupie swoich przyjaciół, dzięki którym przeżyłaś ten rok.
Agnieszka spojrzała wymownie na swojego męża i już nic więcej nie odpowiedziała. Jednakże na Sławka twarzy widać było, że jest bliski wybuchu. Nie mógł pojąć całej tej dziwnej sytuacji, ani tego, że jego własna żona miała przed nim tajemnicę, która doprowadziła go do straty syna. Zastanawiał się czy przez ten czas, wydała się choć jednym małym gestem, ale dobrze wiedział, że nie. Zachowywała się jak gdyby nigdy nic.. Jakby jej dziecku nic nie zagrażało. Jaka matka ma tyle "siły", żeby pozwolić zabić swoje dziecko? Na wiele pytań Sławek nie otrzyma teraz odpowiedzi, a na pewno nie takie, które by chciał usłyszeć....
*****
-Myślę, że nasza para była już wystarczająco długo w odosobnieniu, możemy ich spokojnie wziąć do pracy
-Myślałam, że mają być królikami doświadczalnymi jak ich znajomi?
-Sara i Kamil są dla Ciebie królikami doświadczalnymi, oni będą Twoimi współpracownikami
-I wcale mi się to nie podoba... szepnęła Lidia
-Coś mówiłaś?
-Nie, skąd.. Zastanawiam się tylko.. przecież ten Sławek nie ma żadnego pojęcia o badaniach laboratoryjnych..
-Tak, ale dzięki niemu Agnieszka zrobi co chce. Ma chłopak charakterek.
Jan oddalił się do swoich "apartamentów" a Lidia wróciła do pokoju, który dzieli z Marcinem.
-Nie wyobrażasz sobie co Jan wymyślił tym razem?
-Mhm?
-Sławek i Agnieszka mają być moimi, sorki naszymi pomocnikami, a Kamil i Sara obiektem badań.
-Właśnie.. jeśli o tym mowa.. Rozmawiałem z Kamilem i o wszystkim mu opowiedziałem. Dziś wieczorem spróbujemy wdrożyć nasz stary plan w życie.
-Czy jest jakieś ale?
-Tak..
-No to słucham?
-Musisz tutaj zostać..
-Słucham?
-Żeby nam się udało musi to być jak najbardziej wiarygodne. Musimy udać, że nie miałaś o wszystkim pojęcia..
-Myślisz, że w to uwierzą?
-Nie wiem, ale musimy spróbować..
****
15 lat później
-Idziesz na paradę?
-Nie uważasz, że to wszystko jest takie staro-amerykańskie?
-Co masz na myśli?
-Te wszystkie parady.. Za murami pełno szwendaczy, a my bawimy się jak gdyby nigdy nic.
-Właśnie o ten spokój walczyła moja mama. Myślę, że powinnyśmy iść i uczcić jej poświęcenie..
Dziewczyny chwyciły się za ręce i wyszły na paradę zorganizowaną z okazji 5 lat wolności od szwendaczy, za murami otaczającymi Warszawę. Już nikt z młodego pokolenia nie pamięta Pałacu Kultury, który był ogromnym przełomem w całej walce z zombie. Mało kto również wie, że swoją wolność zawdzięczają dwójce biologów molekularnych, którzy za plecami istniejącej władzy pracowali nad swoją szczepionką.
-Oh o to i ona, piękna Maria. Urodę odziedziczyłaś po Lidii, ale charakter to tylko po Marcinie.
-Marcinie? Kim był Marcin? - zapytała dziewczyna
-Jak to? A Twoja mama nie była w związku z Marcinem? Przecież wrócił po nią do Pałacu?
-Nie wiem kim był Marcin, ale na pewno nie moim ojcem. Mama wspominała, że podczas apokalipsy pracowała z kimś o imieniu Marcin, ale moim ojcem jest Marek.. ale czekaj, jak to wrócił po nią do pałacu?
- Myślę, że powinnaś poznać..
-Kamil! Gdzie się schowałeś? O tutaj jesteś, zostaw córkę Lidii i choć na paradę. Nie zanudzał Cię kochanie?
-Nie, ciociu Saro. Właśnie próbował opowiedzieć mi historię mojej mamy..
-Przed jej zaginięciem?
-Tak, Saro.. czy możemy umówić się wieczorem u mnie w mieszkaniu i opowiecie mi całą historię?
-Tak, będziemy po 20.
Rodzeństwo oddaliło się czym prędzej. Sara chwyciła brata pod rękę i szybko zniknęli w tłumie ludzi.
-Bracie, nie wiem czy to dobry pomysł.. obiecałeś coś Lidii.. i zapomniałeś się o Marcinie.. Lidia specjalnie chciała go wymazać z pamięci tłumu..
-Myślisz, że jeszcze wróci?
-Myślę, że oboje jeszcze wrócą.
-Marcin i Lidia?
-Myślę, że wciąż żyją i próbują to wszystko naprawić..