Po ugryzieniu przez małą istotkę Kaśki nie udało się uratować. Chciałam utrzymać ją jak najdłużej przy życiu. Po kilku minutach straciła przytomność. Kiedy się obudziła, była już szwendaczem. Mogliśmy zostawić ją przy życiu, żeby na niej pracować. Nawet tego chciała, ale nie mogłabym pracować na swojej bliskiej koleżance z pracy. Pracy już nie ma. Świata już nie ma. Są tylko okropne szwendacze.
**
-Agnieszko?
-Tak?
-Musimy coś zrobić z Kasią. Nie możemy jej tutaj trzymać. Wiem, że wbiliśmy jej nóż w skroń, już się nie obudzi, ale mimo to, trzymanie jej w kostnicy jest bez sensu. Z drugiej strony, nie wyobrażam sobie "wypuszczenia" jej do innych szwendaczy. One na naszych oczach by ją zjadły.
-Tak masz racje. Musimy ją pochować. Na dziedzińcu, wykopmy grób i tam ją pochowamy. Musimy zachować choć trochę człowieczeństwa.
-Dobrze, zaraz z chłopakami wykopiemy dół. Jak się trzymasz?
-Kochanie.. straciłam bliską mi osobę.. Jak mogę się czuć? Mam wrażenie, że to wszystko moja wina. To ja się uparłam, żeby uratować to dziecko. Siedziałam z nią wiele godzin i nic mi nie zrobiła. Dlaczego ugryzła Kasię?
-Nie wiem.. Wiem tylko, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Jesteś nam potrzebna. Dlatego.. zostałaś.
-Zwołaj zebranie w naszym pokoju. Pora wziąć się do roboty.
Straciłam całą energię. Jeszcze kilka dni temu byłam pewna, że uda nam się coś zrobić dzięki małej istotce. Myślałam, że uda mi się.. sama nie wiem co. Na pokonanie apokalipsy potrzeba czasu, badań. Nie wiadomo jak długo wytrzymamy.. Niedługo jedzenie z pobliskich sklepów się skończy. Dalsze podróże są całkowicie bez sensu. Nie można narażać ludzi na coś takiego. Grupa jest coraz mniejsza. Dobrze chociaż, że została jeszcze jedna kobieta.
Dlaczego uznali mnie za swojego przywódcę? Przecież, jestem tak samo wykształcona jak oni. Nie powinnam być przywódcą. Nie mogę dowodzić. Jestem wrakiem człowieka.. Nie mogę..
-Witajcie Kochani.. Została nas mała grupa. Każde z nas uciekło przed śmiercią. Straciliśmy Kasię. Musimy ją należycie pochować. Musimy zrobić to jeszcze dziś przed zmrokiem.
-Wszyscy tego chcemy Kochanie. Razem z Tomkiem i Mariuszem weźmiemy łopaty z piwnicy i wykopiemy odpowiedni grób. Będziemy się nawzajem pilnować i odciągać grupę szwendaczy. Ostatnio jest ich mniej na dziedzińcu, ale wszystko może zwrócić ich uwagę.
-Dziękuję wam. Kolejna sprawa.. Co mamy zrobić z małą istotką? Zostawiliśmy ją w lodówce numer 5. W tej, w której wcześniej był mały szwendacz, który zaatakował Mariusza.
-Mały skurczybyk- odparł Mariusz
-Tak jak mówiłam. Nikt do niej nie zaglądał od śmierci Kasi. Utrzymujemy ją przy życiu? Czy pozbywamy tak jak innych?
-Z jednej strony łatwiej byłoby nam ją badać, bo ona zaraziła się tym od własnej matki. Przeżyła ciąże. Nadal pobierała składniki. Ma wykształcone serce, płuca, a nawet surfaktant. Mimo porodu była w lekkiej śpiączce i niestety obudziła się w złym momencie, szczególnie dla Kasi. Niestety nigdy nie dowiemy się, co wydarzyło się tam na dole..
-A kamery?
-Co?
-Czy w kostnicach macie kamery?
-Oczywiście, że mamy tylko, że jakbyś nie zauważył takie rzeczy od dawna nie działają. Zapasowe zasilanie nie wystarczy na długo, a wtedy będziemy żyć w całkowitej ciemności.
-Fakt, cholera nie mogę się przyzwyczaić, że takie udogodnienia już dawno nie działają..
Rozmowa toczyła się dalej. Każdy wypowiedział swoje zdanie na temat małej istotki. Nikt nie był pewny swoich poglądów. Przecież to małe dziecko.. Inaczej patrzysz na szwendacza, który jest dzieckiem.. Ciężej jest go zabić.. unieszkodliwić.
-Dobrze, sprawę małej istotki dokończymy potem. Teraz chciałabym powiedzieć wam coś bardzo ważnego
-Słuchamy..
-Kochanie?
-Daj mi skończyć..
Sławek patrzył na mnie wzrokiem pełnym dumy z jednej strony, a z drugiej widziałam jak bardzo jest udręczony. Jak sytuacja go przerasta.
-Chciałabym, przestać być waszym przywódcą. Wiem, że nigdy nie dostałam takiego odznaczenia od was, ale tak się czuję. Nie potrafię nam pomóc. Obecnie czuje, że mogłabym nam tylko zaszkodzić. Nie mogę wam/ nam pomóc..
-Agnieszko, co Ty wygadujesz! Jesteś najlepszym przywódcą, jakiego mogliśmy mieć. Myślisz, że ja mogłabym być na Twoim miejscu? Już dawno byśmy zginęli, a Ty zawsze masz pomysł. Działasz szybko..
-Też tak uważam, jesteś ogromnie inteligentną kobietą. Wtedy kiedy opowiadałaś historię o kuru, a ja wróciłem cały zakrwawiony, jako jedyna przybiegłaś, żeby opatrzyć moje rany, których nie miałem, ale widziałem w oczach Elki i Kaśki ogromne przerażenie..
-Mariusz.. nie przesadzaj..
-Ale on ma racje. Wszyscy dobrze wiecie, że nie miałem tutaj super funkcji. Byłem zwykłym nosicielem od jednego laboratorium do drugiego. To prawda czegoś się nauczyłem, ale to tylko dzięki Tobie. To Ty uważałaś, że mam talent i kiedy nikt nie patrzył uczyłaś mnie podstaw patologii i przeprowadzania badań.. Jestem Ci za to wdzięczny.
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam. Każde z osobna mówiło jak bardzo im zależy na mnie i jak bardzo przyczyniłam się do tego, że żyją.. Ale mój mąż..
-Kochanie.. gdyby nie Ty.. nie byłoby mnie tutaj. Kiedy wybuchła apokalipsa nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Czy jechać do domu czy do Ciebie, czy Franka trzeba odebrać z przedszkola. Nie miałem zielonego pojęcia. Siedziałem w samochodzie i patrzyłem na gryzących się ludzi. Dopiero Twój telefon obudził we mnie bohatera.. Wiedziałem co mam zrobić..
-Chcecie mi powiedzieć, że nadal mam być waszym "przywódcą"? Nie czuję się na siłach..
-To może bądźmy wszyscy razem, jako jedna grupa. A jak już dojdziesz do siebie to się zastanowimy. Strata Kaśki to ogromna rzecz, ale może być gorzej..
Ela jak zawsze miała racje. Najważniejsze teraz było utrzymanie się przy życiu. Nic więcej nie można zrobić.
-Dobrze.. jak pochowamy Kasię to zaczniemy badania nad małą istotką
-Jesteś pewna?- zapytał Tomek
-Nie.. ale nie mogę siedzieć z założonymi rękami.
***
Podczas apokalipsy przeprowadzenie pogrzebu wcale nie jest łatwą rzeczą. Ogrodzenie wokół laboratorium już dawno zostało przerwane. Szwendacze przechodziły jak gdyby nic się nie stało.
-Pochowajmy ją tutaj, blisko lab, myślę, że z najwyższego piętra będzie widać. Nie będzie trzeba wychodzić na zewnątrz.
Sławek razem z Tomkiem kopali dół, do którego za chwilę złożymy ciało Kasi. Mariusz starał się bezgłośnie zabijać szwendaczy, którzy chcieli przeszkodzić w całej uroczystości. Razem z Elą starałyśmy się przygotować mentalnie do tego zdarzenia.
-Powinnyśmy złożyć z nią coś, ważnego dla niej. Może jej tego brakować.
-Ale co?
-Może stetoskop?
-Myślisz, że obrazi się jak jej damy ten popsuty?
-Myślę, że nie.
Stetoskop z uszkodzoną głowicą włożyłam do kieszeni, żeby wrzucić go do grobu. Jeszcze trzeba było owinąć Kasię w jakieś prześcieradło, żeby nie kłaść jej bez niczego.
Po kilku chwilach wszystko było przygotowane.
Jak na zawołanie zerwał się wiatr. Szwendaczy bardzo to denerwowało, nie potrafiły iść pod wiatr.. Co chwila się przewracały, ale to dało nam chwilę do przeżycia odpowiednio tej chwili.. Mój mąż położył Kasię w grobie i już po chwili zaczęli ją zakopywać. W ostatniej chwili przypomniało mi się, że miałam włożyć stetoskop. Nie mogłam powstrzymać łez.. Podczas apokalipsy śmierć bliskiej osoby to dopiero początek..
Na niebie pojawiało się coraz więcej chmur. Zaczynało kropić. Chłopcy szybciej zakopywali grób. Pozostało jeszcze wbicie krzyża, niech bóg ma ją w opiece. Bóg? On by na to nie pozwolił.
-To już chyba wszystko, wracajmy do środka.
Sławek przytulił mnie mocno i ruszyliśmy do laboratorium. Po drodze zabijając kilka upartych szwendaczy. Jak gdyby nigdy nic. Kiedy weszliśmy do laboratorium już porządnie padało. Nagle usłyszeliśmy grzmot. Okropny grzmot. Zatrzęsła się ziemia.. Przez okna widzieliśmy przeraźliwe błyskawice. Na przemian różowe, niebieskie, białe.. Jesteśmy bezpieczny prawda? Przecież nic nie może się stać.
Poszłam do naszego centrum dowodzenia, wcześniej zostawiłam tam śpiącego Franka.
Moje serce zaczęło bić szybciej. Nie było go na łóżeczku..
-Franek! Gdzie jesteś? Franek!
-Kochanie co się stało?
-Nie ma go.. Nie ma Franka
Zalewałam się łzami. Serce waliło mi jak oszalałe. Nigdzie nie było mojego synka. Nigdzie..
Błysk
Grzmot
-Spokojnie, przecież nic mu się nie stało. Może poszedł do łazienki
Błysk
Grzmot
Ciemność. Padło zasilanie..
-F R A N E K !
********
:* dla was drodzy czytelnicy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz