Zastanawialiście się kiedyś jak to jest żyć w mieście bez prądu, internetu, policji, prawa? Kiedy to nie zombie jest Twoim wrogiem tylko drugi człowiek? Ciężko prawda? Wszystkim nam wydawało się, że podczas apokalipsy, będziemy się bać tylko i wyłącznie szwendaczy. Nie prawda.. Do nich można się przyzwyczaić, w pewnym momencie działasz jak maszyna. Wyciągasz nóż, jedną ręką starasz się opanować jego dłonie, a drugą używasz całej swojej siły, żeby nóż pozbawił jego zmutowany mózg życia. Gorzej kiedy zaatakuje Cię grupa żywych, dla których jesteś tylko i wyłącznie przeszkodą do przeżycia, zdobycia pożywienia.
Myślałam, że wszystko będzie polegało tylko na przetrwaniu. Lecz wszystko stało się bardzo skomplikowane.
-Iwona! Gdzie jesteś?! To nie jest zabawne! Znowu się ściemnia! Cholera jasna, Iwona!
W świecie, w którym nie ma elektryczności jesień jest najgorszym czasem na przetrwanie. Dzień skraca się do 7-8h. Słońce późno wstaje, a wcześnie zachodzi. W nocy podróżowanie nie ma sensu. Mimo tego, że szwendaczy można usłyszeć, nigdy nie wiadomo w jaką dziurę można wpaść i już się z niej nie wydostać.
-Ja nie żartuje! Jeśli za chwilę się nie pojawisz, obiecuje, że zostaniesz sama. Zbytnio się boję, żeby tutaj stać.
Nocami, jedynie nasłuchujesz czy ktoś obcy się nie zbliża i nie robi tego bardzo cicho. Szwendacze zawsze sapią, skrzeczą, nazwijcie to tak jak lubicie. Ja często mówię, że chrapią. Przypomina mi się wtedy mój ojciec. Mimo tego, że mój pokój był na parterze a rodziców na piętrze, zawsze dobrze słyszałam jak chrapał. Ale nigdy swoim chrapaniem nie budził mnie w środku nocy. Jedynie problem mogłam mieć kiedy zasypiałam. Fajne czasy.. Teraz nawet nie wiem czy mój dom jeszcze istnieje. Może już dawno rozkradziono moje rzeczy. Większość w dzisiejszych czasach nie jest przydatna, ale w sumie.. Kiedyś wstąpiłam do pewnego domu tylko po to, żeby wziąć z niego szczotkę. Może to wydać się głupie, bo kto w czasach apokalipsy myśli o szczotkowaniu włosów, ale to chyba dlatego, że nadal chcemy być ludźmi, nadal interesują nas błahostki i nadal dbamy o wygląd. Wiadomo, woda bardziej potrzebna jest do picia, ale od czasu do czasu można pozwolić sobie na umycie głowy.
-To przestało być śmieszne 5 minut temu! Iwona do cholery!
Czasem trzeba zdecydować się na wędrówkę nocą. Latarki przestały działać trzy miesiące temu. Wejście do pobliskiego marketu nie ma sensu. Już dawno nic tam nie ma. W im większej grupie podróżujesz tym gorzej. Ciężko jest się wtedy obronić. Już raz tak podróżowałam. Było nas 7 osób. Dwa małżeństwa i trójka singli jak często lubiliśmy się nazywać. Zostaliśmy zmuszeni do podróży w nocy. Zajmowaliśmy mieszkanie na najniższym piętrze w 10 piętrowym bloku. Koło północy usłyszeliśmy hałas dobiegający z korytarza.
-Bierzemy wszystko co nadaje się do jedzenia. Jeśli spotkacie kogoś, to zabijcie!
-Ale jak to?
-Proste! Jeśli ktoś tu mieszka i tak nie odda wam swoich zapasów, a my też chcemy przeżyć. Bez względu na to czy spotkacie zombie czy żywego, zabijacie w każdym przypadku!
Co mogliśmy wtedy zrobić? Na pewno nie to co zrobiła para z mieszkania obok. Mężczyzna wybiegł na korytarz i nie wiem czemu myślał, że mu się uda. Za chwilę usłyszeliśmy cichy strzał.
-Cholera! Musimy się ratować. Proponuje okna! Tylko bez paniki i zróbcie to cicho.
Na naszą korzyść trafiły się nam mieszkania z nowymi oknami, czyli nie było mowy o żadnym skrzypieniu czy innej dziwnej rzeczy.
-Spakujcie najważniejsze rzeczy, w tym troche jedzenia. Może uda nam się tutaj jeszcze wrócić i odzyskać resztę!
Dobrze wiedziałam, że powrót nie wchodził w grę, ale nie warto było stresować pozostałych. Chwyciłam swój czerwony plecak, wrzuciłam kilka bluzek i jedne spodnie. W przedniej kieszonce nadal znajdował się mój telefon- Samsung. Na co liczyłam ? Chyba tylko, na to, że pewnego dnia elektryczność powróci, i będę mogła naładować samsunga i patrzeć na zdjęcia osób mi bliskich, których już dawno nie ma ze mną. Marzenia ściętej głowy, jak to mówią. Dopchałam kilka konserw i puszek kukurydzy. Zarzuciłam go na plecy. Byliśmy gotowi do wyjścia, kiedy na korytarzu padł kolejny strzał.
-Nie mamy czasu. Biegiem!
Otworzyliśmy okno, wyskoczenie na chodnik nie powinno być problemem, gdyby nie to, że strzały zwołały hordę zombiaków pod nasz blok.
-Co teraz?
-Nie wiem...
Kolejny strzał. Strach w oczach mojej grupy i tylko jedna możliwość.
-Nie mamy wyjścia. Skaczemy, zombiakami będziemy się martwić potem.
Nigdy nie sądziłam, że potrafię być przywódcą. W liceum nie potrafiłam wygłosić wiersza na pamięć, a tutaj grupa 6 osób chwyciła swoje plecaki i jak na komendę wskoczyła na parapet. Najpierw Sylwia z Maćkiem, potem Marek z Anką na końcu nasza grupa singli- Michał, Laura i ja. Mimo apokalipsy zawsze potrafiliśmy żartować, że w razie czego razem z Michałem postaramy się o nowych mieszkańców tej planety. Lecz tym razem nikomu nie było do śmiechu. Ktoś szarpnął za klamkę od naszego mieszkania.
-Ruszaj! nie mamy czasu, może jeszcze się udać.
Czym prędzej wskoczyliśmy na parapet i już za chwilę byliśmy na zewnątrz. Na szczęście horda zwrócona była do klatki schodowej, która znajdowała się trochę dalej. To nas uratowało. Mogliśmy cichaczem przesunąć się w stronę lasu. Żadne bloki nie są teraz bezpieczne, kiedy ta grupa krąży po Warszawie.
Każdy z nas potrafił szybko biegać. Nawet jeśli przed TYM wszystkim był w tym kiepski. Nawet ja, uczennica, która miała problem z każdym ćwiczeniem na wf, teraz mogłam pokonać najlepszego zawodnika. Obecnie to nie miało żadnego znaczenia. Wszystkie medale, dyplomy, podczas apokalipsy mogły służyć tylko jako podpałka (oczywiście mam tego świadomość, że palić medale to nie jest zbyt dobry pomysł).
-Udało nam się!
-Przestańcie się tak entuzjazmować. Gorsza rzecz jest taka, że nie mamy gdzie się schronić, a jest noc. Jak na moje oko dochodzi pierwsza.
-Iwona, czy Ty zawsze musisz gasić każdy cień nadziei?
-Tak muszę, bo jestem realistką, to Ty myślisz, że za kilka dni to wszystko się skończy, albo jeszcze lepiej to tylko sen i się zbudzisz w swoim wartym miliony łóżku.
-Nie wierzę, że to powiedziałaś! Jesteś okropną suką!
-Dziewczyny do cholery! Zamknijcie się obie! Nie ma teraz czasu na wasze pierdolenie! Musimy znaleźć nową miejscówkę. Proponuje iść w stronę Leszna. Jest tam sporo domków jednorodzinnych może uda nam się w jakimś przekimać chociaż noc. Wędrówka nocą przez las nie jest może dobrym pomysłem, ale do tego czasu powinno już świtać.
Kłótnie w grupach się zdarzają. Tym bardziej jak podróżujesz po kiedyś dobrze znanej Ci dzielnicy- Bemowo. Pamiętam jak dziś, swoje czasy studenckie, byłam tak bardzo podekscytowana możliwością zamieszkania w obcym mieście. Bycie niezależną było wtedy tak wspaniałym uczuciem. Wszystkie kawiarnie, sklepy, siłownia, były dla mnie drugim domem. Możliwość robienia tego czego chciałam, bez pytania rodziców o zgodę.. Jak bardzo chciałabym teraz ich uściskać. Nie mam pewności czy jeszcze żyją. Czy jeszcze kiedyś będę mogła ich uściskać? Powiedzieć, że tęsknie i chce mieszkać znowu z nimi. Bezsilność.. to główne uczucie jakie spotyka człowieka podczas apokalipsy. Wędrując trasą dawnego autobusu 112 mieliśmy szansę dotrzeć do Leszna bez większych przeszkód. Ulica była szeroka, w końcu trzy pasy w jedną stronę i trzy w drugą. Po lewej stronie mijaliśmy stację benzynową. Nie było najmniejszych szans, żeby było tam choć trochę jedzenia. Nawet nikt nie zwrócił na nią uwagi. Może poza jedną kobietą zombie, która najwidoczniej próbowała dostać się do środka. Ciekawe po co ?
-Proponuje iść skrótem, przez Tesco. Możemy zajrzeć, czy nie ma tam jakichś zapasów. Co wy na to?
Nie wiem czemu, nasza grupa bez problemów przystała na to. Ale po kłótni z Natalią nie miałam ochoty wcale się odzywać. Przejście między blokami, które kiedyś były Twoim domem nie są czymś wspaniałym. Ukłucie w sercu.. Drzewa, które nie są już piękne, ławeczki na których tak chętnie popijaliśmy piwo ze znajomymi. To wszystko znowu nie ma sensu. Było minęło i pewnie nigdy już nie wróci..
-Jesteście pewni, że chcecie tam iść? Może być tam pełno zombie, albo żywych, którzy nie podzielą się z nami swoimi zapasami.
-Iwona.. jesteś cholernie wkurzająca. Ciekawe co według Ciebie powinniśmy jeść przez najbliższe dni ?
-Dobrze, już się nie odzywam!
Chyba nie muszę mówić, jak to się skończyło? Ehh.. dobrze.. Zbliżyliśmy się do tesco a tam było pełno zombiaków, które nie wiedziały czego chcą tak naprawdę. Gdzieś bliżej drzwi była ich większa grupa. Dopiero po chwili zauważyłam, że są zajęte konsumpcją czyjegoś ciała.. Ale mojej grupy to wcale, a wcale nie zniechęciło. Powiedziałam im, że poczekam tutaj, dokładnie w tym miejscu. Na małym budynku, w którym kiedyś był optyk, na dachu.
-Iwona! Do cholery! Czy Cię doszczętnie pokręciło? Zostałyśmy same rozumiesz! Ruszaj ten swój chudy tyłek!
-Nie radziłbym tak krzyczeć kiedy w koło pełno zombiaków
-Kim jesteś?
-Przyjacielem osoby, której ewidentnie szukasz.
-Co? Gadaj co wiesz!
-Wiem, gdzie jest Iwona.
-Skąd?
-Haha.. jeszcze się nie domyśliłaś?
-Nie?
-Iwona, jakby to powiedzieć bardzo nam się przydała. Uratowała nam życie.
Mężczyzna wskazał palcem na hordę zombiaków. Nie mogłam zrozumieć o co mu chodzi. W czym pomogła mu Iwona? Nagle dwójka zombiaków się odsunęła i już wiedziałam. Posłużyła za przynętę. Oczy zaszły mi łzami..
-Ty draniu! Jak mogłeś!
Ale jego już nie było, a ja zostałam całkiem sama...
Bo podczas apokalipsy tak wiele rzeczy ze znanego nam świata traci sens...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz